Droga do Vanthii

Tekst nieznanego pochodzenia 🙂

„Pod zatrutym jabłkiem” wrzawa rzadko cichła. Gościniec prowadzący do Cesarstwa był często zatłoczony i pełen podróżnych, tak więc stary krasnolud Gromir miał wielu gości w swojej oberży przy gościńcu. A znał on historię Cesarstwa jak nikt inny, gdyż z dziada pradziada był mieszkańcem księstwa. Jego przodkowie walczyli z Daakarami broniąc ziem vanthijskich. Wielu wtedy zginęło, a najeźdźca wygranym będąc, kulturę wielką i wspaniałą w niwecz obrócił, niszcząc miasta i paląc wsie. Wiele lat trwał ucisk Daakarów. Ciemiężony naród był poddańczy w obawie o skale mordu. Jednak nie był bezsilny, a odwaga i męstwo Vanthijczyków w końcu dały rezultat. Bunt uciskanego narodu jak iskra podpalająca magazyn broni tlił się w ukryciu, by wybuchnąć z cała mocą i przepędzić ciemiężycieli, wyzwalając ziemie. Ogólna radość panowała wtedy zaiste. Choć kraj był w ruinie, a po wspaniałej kulturze niewiele ocalało Cesarstwo Vanthijkie, bo tak nazwano te ziemie, rosło w siłę pracą swych obywateli. Ze zgliszczy podnieśli oni stolicę Azeloth, co teraz jest jak perła najwspanialsza w koronie Fallathanu. Oj znał Gromir wszelkie te dzieje i każdego wieczora, gdy wciąż nowi podróżni przybywali do Cesarstwa, by zacząć tu swe życie raz jeszcze, stary krasnolud przy kuflu piwa snuł opowieści do białego rana czy do polana ostatniego, co się w kominku dopalało ciepłem racząc słuchających i opowiadającego. W całym sferrum nie było wszak takiego księstwa, gdzie każda nacja swoje miejsce znalazła i swą historię miała. Nawet lud ciemiężycieli choć przykre wspomnienia budził, miejsca tu szukał, pragnąc spokoju i dobrobytu, wszak nawet orków przedstawiciele potrzebują życia w pewności, a gdzie indziej go zaznają jak nie na ziemiach Cesarstwa. Ze zgliszczy uniesione księstwo w sile rośnie dzięki swemu Cesarzowi, co skrzydeł swych siłą otacza poddanych, służąc im radą i wsparciem. Nie masz tu ciemiężniczych podatków, a jeno dobrowolne wsparcie dla Cesarstwa. Obywatele nauczeni historią, iż w jedności siła, pomocą służą młodym i niedoświadczonym swym ziomkom. Gdzie jak nie w Cesarstwie dostaniesz pomoc materialną, gdzie jak nie w Cesarstwie dostaniesz ekwipunek i jak malca za rączkę mieszkańcy poprowadzą cię krętymi uliczkami księstwa a nawet całego sferrum. Tu Cesarz Anjo Vilya z rodu Rion prawem rządzi wespół ze swymi poddanymi często rady ich zasięgając. Nie masz w całym Fallathanie mężniejszych wojów, wspanialszych magów, wybitniejszych rzemieślników. Tu, gdzie Smok i Feniks, w zgodzie ze sobą związani, skrzydeł swych potęgę rozkładają nad istotami, każdy odnajdzie szczęście.
– Że nie znudzi się temu staremu krasnalowi w kółko to samo opowiadać, żadnych wad nie znajdując w owym księstwie i jego mieszkańcach- powiedziałby nie jeden. Jednak Gromir pytaniem takim obrzucony, jak błotem zdawać by się mogło, śmiechem rubasznym zawtóruje i głową pokręci aż broda jego siwa i gęsta zatrzęsie się wesoło i rzeknie
– O naiwniście i głupi, skoro wiary mym słowom nie dajecie. Spójrzcie za okno na gościniec. Wozy, powozy, konni i piesi, wszyscy zdążają ku Azeloth i jego sojusznikom – Marlua – największemu miastu portowemu znanego Fallathanu czy też Careogrodowi, miastu potężnych krasnoludów oraz Assylium, młodej krainy co stworzyła podwaliny nowego Cesarstwa wraz z Cesarzem, by stać się jednym z nas dumnych mieszkańców Cesarstwa. Wszak gdybym barwił płótno zbyt mocno, szybko by się darło, nieprawdaż..?- zwrócił swe oczy na pytającego mądrością błękitnych, jak woda rzeki, co przez Azeloth wstęgą się wije, źrenic i rzekł – Czasy są różne i choć wróg czasem na odcisk próbuje nam nadepnąć, my i księstwo nasze wciąż się rozwijać lśniąc czystym blaskiem na firnamencie sferrum będziemy, nie masz w całym Fallathanie miejsca lepszego, by zacząć czy skończyć istnienie… Krasnolud zszedł z beczki, na której siedział i łyk ostatni pociągnąwszy z wielkiego kufla przetarł spracowana dłonią wąsy.
– Czas zacząć nowy dzień i mam nadzieję, że i was zobaczę z feniksem i smokiem razem splecionymi dumnie na tarczach noszonych.- Tu okiem mrugnął i zniknął na zapleczu.
O samym mieście będącym spadkobiercą potęgi Vanthii mawiają tak:
Murów biel w słońca zachodzącego blasku jak w czerwieni ognia Feniksa skrzydeł skąpana, wzrok przybywających przyciąga. Brama stoi otworem, siłę smoka na myśl przywodząc, duma straży. Bram potęgę przechodząc oczom Twym ukazuje się Azeloth, perła w koronie Fallathanu. Miasto powstałe na zgliszczach Vanthii pnie się ku górze w hołdzie historii i Vanthijczykom, dziś mieszkańcami Cesarstwa zwanych. Smak tradycji subtelnie z każdego kąta wyziera, sztuką i pięknem w zupełnej harmonii tchnąc. Oparty na sile wojowników, wielkości magów i pracy rzemieślników. Choć potęgi pradawnych miast nie oddaje, jednak swą siłą emanując, ku starym wiekom dąży, wciąż ku przyszłości pędząc nieubłaganie wraz z rytmem czasu. Historię miasta znaczą okrutni Daakrowie i ich plądrownicza żądza mordu. Na krwi i pocie swych mieszkańców budowana perła sferrum, stolica nad stolice dumna i wzniosła, która na zgliszczach pałaców pradawnych władców pałac cesarski ukazuje w pełnej krasie majestatu, nad miastem górujący, gdzie Cesarz miłościwy i hojny rządzi Cesarstwem nie zapomniawszy o wsparciu dla ludu swego. Przy świątyniach rynek się rozpościera pełen barw kolorowych i tęczy śmiechów szeptanych w ciszy i wesołości rozmów, gdzie towarów wszelakich mnogość czeka ofiarowanych przez dłonie najwybitniejszych rzemieślników i farmerów tej krainy. Przeto wejdź dalej w miasto, zanurz się w jego atmosferę, przesiąknij potęgą i zakochaj się w jego sile. Tu wszak jest Twoje miejsce podróżniku.