Obżarstwo przy kompie

Drodzy gracze!
Jest mi niezmiernie miło, że macie siły, chęci i czas czytać te wpisy. Z mojej strony postaram się Was nie zawieść, regularnie się tu pojawiać i pisać. Wczoraj obiecałam poruszyć kwestię jedzenia przy komputerze, więc małe co nieco tu się pojawi na ten temat.

Słodycze, piwo i chipsy…

Wstawiłam ten obrazek nie bez przyczyny. Jest parodią tego, jak wygląda życie prawdziwych maniaków komputerowych, a do tego grona zaliczają się także uzależnieni od „Kronik Fallathanu”. Dwa w jednym: chłodzenie rozgrzanego kompa i jedzonko pod ręką. Najlepiej żeby było już gotowe, w sam raz do spałaszowania. Żyć nie umierać! Dużo wolnego, pełna lodówka i hulaj dusza! Chyba każdy z nas choć raz w życiu marzył o takim stanie błogiego lenistwa. Zapewne spora część graczy w okresie wakacyjnym, ferii czy długich weekendów zasmakowała w siedzeniu przed komputerem i bynajmniej nie po to by się na niego tylko patrzeć, a surfować po necie i grać, grać i grać! Oczywiście w „Kroniki Fallathanu”! Nie, nie dostałam odgórnego nakazu reklamy naszej gry na każdym kroku, ale nie mogłam się powstrzymać 🙂 Dobry produkt zawsze znajdzie chętnych i się sprzeda, a ta gra jest dobra i nie musi martwić się o swoją przyszłość. Jedynie, co można zrobić to postarać się ją ulepszyć, usprawnić i uatrakcyjnić, nad czym oczywiście cały czas się pracuje. Odbiegam jednak od tematu dzisiejszego dnia. Komputer, a dokładniej rzecz ujmując, jedzenie i picie przy nim jest delikatnie mówiąc: nieroztropne. Są tego dwie poważne konsekwencje. Pierwsza – nadwaga, która prowadzi do otyłości. Druga – zniszczony sprzęt. Tak, wiem. Z każdej strony jesteście obsypywani kampaniami, które mają na celu uświadomienie jak ważne jest zdrowe odżywianie, zdrowy tryb życia i w ogóle fajnie się gada, trudniej się robi. Przyszła tu taka jedna i kolejny dzień prawi kazanie. Nie! Daleka jestem od prawienia kazań. Ja tylko zarzucam tematem, sygnalizuję, a co Wy z tym zrobicie, czy skłoni Was to do refleksji nad sobą, trybem życia, zmianą nawyków to już zależy tylko od Was. Ucieszyłabym się gdyby ten wpis kogoś zainspirował do pracy nad swoim brzuszkiem. By nie mędrkować po próżnicy opiszę własny przykład dotyczący jedzonka przy kompie i co się działo potem. Przez całe życie, odkąd sięgam pamięcią miałam problemy z utrzymaniem odpowiedniej wagi, adekwatnej do wzrostu. Wynikało to po części z kłopotów zdrowotnych, z których na szczęście udało mi się na tamte dawne czasy wyjść. Cztery lata temu urodziłam syna i o dziwo zaczęłam tyć dopiero po tym cudownym wydarzeniu w moim życiu. Po narodzinach syna przytyłam więcej niż przez całą ciążę. W „Kroniki Fallathanu” gram od lutego 2012 roku, czyli już kilka lat. I przytyło się jeszcze bardziej. O wiele wiele za dużo. Tendencja była cały czas wzrostowa i bałam się, że jak tak dalej będzie to zabraknie skali na wadze. Nie, nie przesadzam. Jak waga pokazała 110 kg to zdębiałam z przerażenia. To był wstrząs, bo powinnam maksymalnie ważyć góra 75kg. Musiałam się wyrwać ze szponów czekoladek, chrupek, chipsów, paluszków, mlecznych czekoladowych napoi, pączków toffi, batoników i innych rzeczy, które dzień za dniem, tydzień za tygodniem znikały w moim brzuchu. I teraz, z perspektywy czasu wiem, że najwięcej zajadałam, gdy byłam właśnie przy komputerze. Z drugiej strony takie nagłe, szybkie, zaskakujące wręcz przytycie zaniepokoiło mnie pod kątem zdrowotnym, czy aby nie jest to także w wyniku jakiejś choroby? Znalazłam czas, by dać przebadać krew na cukrzycę, cholesterol, a także na hormony tarczycy. Podstawowe. I jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się… że miałam dobre przeczucie. Kochani gracze! Znajdźcie czas w zabieganym życiu i zróbcie sobie te badania w miarę możliwości. Prywatnie nie są drogie. Da się jeszcze to przeżyć (gorzej jest już ze specjalistycznymi badaniami krwi, ale to jest już dalszy etap, jak się wykryje czy cosik nie jest w porządku). Dla kobiety nadwaga to naprawdę coś dyskomfortowego, podejrzewam, że dla panów też, bo każdy chce być młody, piękny i gładki, czyli atrakcyjny. Zastanawiałam się ile w tym nagłym przytyciu było mojej winy, a ile wynikającej z choroby, w każdym razie nie miałam zamiaru uczynić z siebie powiem wprost: grubej baby i wzięłam się za siebie. Tak po prostu, z dnia na dzień. Całkowicie zmieniłam nawyki jedzenia. Zaczęłam od tego, że maksymalnie ile się dało ograniczyłam słodycze. Pojawiła się woda mineralna, proste sałatki z pomidorów, ogórków, cebuli i papryki (pychota!), jogurty zamiast czekoladowych słodkości, owoce, które powinno się jeść tylko do późnego popołudnia (kocham winogrona!). Zrezygnowałam z kolacji, a gdy siedzę do drugiej, trzeciej nad ranem, a żołądek wypowiada mi wojnę i domaga się jedzenia wtedy dużo piję wody i skubię słonecznik. Jak wspominałam we wcześniejszym wpisie, dowiedziałam się, że sen sprzyja odchudzaniu. I po eksperymencie mogę rzec, że to prawda. Ma to wpływ na wagę. Moją akcję odchudzanie rozpoczęłam od września tego roku i udało mi się już zrzucić 10 kg, czyli uważam to za sukces. Na słodkość pozwalam sobie tylko w weekendy (bo inaczej bym zwariowała), ale nie jest to już na pewno obżarstwo. I odstawiłam sól kuchenną, na sól himalajską, różową. Jest to najzdrowsza sól na świecie, nie powoduje zatrzymywania wody w organizmie a wystarczy jej szczypta, by obiad nie smakował jak nijaka papka. Nigdy nie piję przy komputerze – nad nim, przy klawiaturze (bogowie, jak to zabrzmiało „nie piję” jakbym chlała wódkę litrami) – nie mam takiego nawyku odkąd nauczyciel z informatyki jeszcze w szkole średniej pokazał nam na lekcji zalaną klawiaturę. Przynajmniej kilka osób na kf2 zwierzyło mi się, że zalali sobie klawiatury i przeklinali na czym świat stoi. Będę brutalnie szczera i okrutna – była to ich wina, ich nierozwaga (powinnam napisać głupota, ale będę miła). Będąc uzależniona od „Kronik Fallathanu” zapłakałabym się na śmierć, jakbym zalała sobie komputer. Na szczęście nie zginę w łzach, bo nie dopuszczam żadnych trunków przy komputerze, pilnuję tego bardzo, tym bardziej, że mam w okolicy brzdąca, dość ruchliwego. Ogólnie na czas papu powinno się odejść od komputera, usiąść po ludzku przy stole, zjeść jak człowiek w towarzystwie swych bliskich. Jeśli ich akurat nie ma, to nic się złego nie stanie, jak przy stole/ławie zjemy na spokojnie, delektując się posiłkiem. Zróbcie sobie w ten sposób przerwę do komputera, odpocznijcie. Jedzenie to sama przyjemność! Gorzej jest z przygotowaniem, jeśli ktoś nie lubi gotować. Dodatkowo na lodówce powiesiłam sobie kartkę z ulubioną kiecką i napisem, że gdy mnie najdzie ochota na żarcie – to absolutnie mam opuścić strefę przylodówkową i się opamiętać. I pamiętać o wytyczonym celu. Trzymajcie za mnie kciuki. Walka z nadwagą, obżarstwem ciągle trwa, bo to bardzo trudny i podstępny przeciwnik. Jeśli nie chcecie być grubasami (nie, to co rzecze Maniek w „Epoce Lodowcowej”, że nie jest gruby a puszysty, to nie jest prawda – jest gruby i ma sadełko), a być atrakcyjni, zdrowi, dobrze czuć się w swojej skórze to nie obżerać się przy komputerze!
Dzisiejszy wątek zakończę cytatem: „Po obżarstwie głód jest znacznie dokuczliwszy.”
Aleksander Minkowski (z książki Dolina Światła)